Zapraszamy do lektury pierwszej z trzech fars Magdaleny Kapuścińskiej, zebranych w zbiorze „Sztuczki”.
Miejsce:
Redakcja gazety „Ja gęgole!”
Role żeńskie:
Przygłucha Starucha (skorumpowana stara pudernica)
Gąska Magnes (satyryczka, córka Satyra)
Role męskie:
Redaktór (krypto-homoseksualista)
Adam Wilk (naiwny poeta)
Syn Janusza (młody cwaniaczek z czarnym humorem)
Organista (obiekt westchnień przygłuchej ciotki)
Stasiek (kontrabasista ze snu)
Utwory do ewentualnego zaśpiewania (libretta)
1. Bez
2. Zespół ironicznej miłości
3. Jowisz
4. Kontrabasista poszukiwany na gwałt
5. Nie wiem
*Na upartego można zamienić sceny śpiewane na deklamację. Kompozycja zostanie zachowana. Jednak uważam, że libretta ułatwią odbiór sztuki.
AKT I
Scena I
Osoby:
Adam Wilk (poeta)
Przygłucha Starucha
Redaktór
Miejsce:
Redakcja gazety „Ja gęgole!”.
Zagracony lokal podzielony na dwa boksy i recepcję. Wszędzie walają się gazety. Meble stare, zabytkowe. Przy wejściu recepcji siedzi Przygłucha Przygłucha Starucha i rozwiązuje krzyżówkę. Do redakcji miejscowej gazety przychodzi Poeta, by dać swoje wiersze do publikacji w Rubryce Satyryka. Omija przygłuchą recepcjonistkę i odważnie podchodzi do Redaktóra.
Poeta
Dzień dobry!
Redaktór
Czego?
Poeta
A szczęścia bożego, na przykład. Przeczytałem ogłoszenie, że wasza rubryka szuka satyryka, więc …
pomyślałem sobie, dlaczego by nie spróbować? Raz się żyje! Zatem tu proszę oto moje wiersze do publikacji.
Przygłucha Starucha
Do ubikacji? W prawo kochaniutki
Poeta(zmieszany)
Mam nadzieję, że nie…
Przygłucha Starucha
No, to, czego kuper zawraca?
Poeta
Oj, bo… poezja to niewdzięczna praca.
Przygłucha Starucha
Z pieprzem… te wiersze?
Poeta(odpowiada niepewnie gniotąc kapelusz)
Nieee, no chyba lepsze. Z prądem!
Przygłucha Starucha
I tu już poecino popełniłeś błąd!
Nie mówi się z prądem, lecz pod prąd!
Poeta(zwraca się do Redaktóra)
A niby Przygłucha Starucha jest przygłucha.
Przygłucha Starucha
Słucham?
Redaktór(wtrąca z przekąsem wystawiając łeb zza gazety)
Dzisiaj prąd jest w cenie – trudno o darmowe
pieszczenie.
Przygłucha Starucha
Pieprzenie?
Oj panowie, panowie
tylko świństwa wam w głowie!
Scena II
Osoby:
Poeta (Adam Wilk)
Gąska Magnes (satyryczka)
Przygłucha starucha
<spanZmierzch lata. Na dworze upał. W redakcji trochę parno, włączono wszelkie czynne wentylatory powietrza. Do redakcji wchodzi Magnes. Powietrze z wentylatora podwiewa jej sukienkę. Na chwilę cała uwaga skupia się na niej. Przeciąga się filuternie, po czym od razu ziewa znudzona dniem. Podchodzi do fotela Redaktóra, przy którym siedzi poeta. Siada na rogu biurka zakładając nogę na nogę, nachyla się nad nim, by szepnąć mu coś do ucha. Przynajmniej takie wrażenie sprawia. Bo nie szepcze, lecz syczy.
Magnes
Nazwisko!
Poeta(Zlękniony kuli głowę do klatki)
Wilk Adam
Magnes
Rasowy pies /tfu/ (spluwa)
Poeta powiadasz?
Redaktór(kiwa głową do poety, by nachylił ucho i ostrzega go. Wskazuje ostrzegawczą naklejkę na drzwiach „>Uwaga, teren grząski…”)
Poeta(duka)
Iro-ni-czne gąski?
Magnes
Poeta to nieudany satyryk – mawia mistrz Tadeusz Be.
Nam potrzeba płodnych wilków,
a nie każdy pies /tfu/(spluwa) poeta zostać wilkiem
chce.
Poeta(lamentuje)
Pomóż mi gąsko, w satyrze wskaż drogę,
bo smętnej liryki już znieść nie mogę.
Magnes
Jeśli już o poezji mowa
– pokaż, co tam za pazuchą chowasz.
Niechże skubnę trochę twojej liryki
nim uszczypnę przez krytyczne przytyki.
Przygłucha Starucha
(kiwa głową do redaktora by podszedł bliżej i szepcze)
Pozwól, no tu redaktórku
– będzie afera na gęsim podwórku.
Redaktór
(siada obok ciotki, zaciera szyderczo dłonie, po czym komentuje)
Już widzę jak poemat pisze o tym jak go serce boli,
po tym jak Magnes go wykpi i z redakcji wy-gęgoli.
Poeta nieśmiało podaje kajet Magnes. Zeszyt upada na podłogę. Gdy poeta próbuje go podnieść Magnes odstrasza go syczeniem i staje na zeszyt obcasem szpilki.
Magnes
Nikt ci nie powiedział frajerze,
że poezja musi się odleżeć?
Musisz nabrać dystansu,
by nie płodzić fajansów.
Redaktór(zanosi się śmiechem)
A ostrzegałem jaśnie poetę,
by uważał na tę kobietę?
Poeta (na ucho Redaktórowi)
Ostrzegał żeś pan, ostrzegał lecz za późno niestety,
bo zakochałem się nieszczęśliwie w ironii tej kobiety.
Przygłucha Starucha (na ucho Redaktórowi)
Pieści szyjkę, kuper liże,
chciałby być zagrody bliżej.
Redaktór
Niech Starucha głupot nie niesie, plotka sama się lęgnie!
Przygłucha Starucha
Kiedy satyryczny wrzesień, spójrz tylko jak im pięknie
z tym piórem (puszcza oko do widowni).
Redaktór
E tam! Ja tam wolę kurę…
Domową! Taką tłuściutką ciut ciut.
Poeta
Widzę, że wszystkich tu kręci satyra,
a z pana Redaktóra to szowinistyczny fiut!
Starucha
I tyran!
Redaktór (bierze gazetę w dłoń i uderza muchę chodzącą po biurku, po czym zwraca się do poety)
Panie, ja pracowałem w radio, potem w TiVi.
Panie, mnie już nic nie zdziwi.
Przygłucha Starucha
(mruga do poety i szepcze z uśmiechem na ucho)
Ona lubi bez.
Libretto nr 1 „Bez”
Przygłucha Starucha
Zmierzyła go wzrokiem dopalając papierosa.
Za bardzo się zbliżył cwaniaczek jeden i kozak.
Otumaniony jej pięknem, osnuty dymem szlugi
wracał pijany do siebie cały weekend długi.
Poezją oczarowany, zachłyśnięty dymem
wybrał do niej numer i rzucił takim rymem…
Poeta (po pierwszej i drugiej kwestii)
Pozwól mi być twoim wieszczem,
przyniosę świeżo narwany bez,
niech twoje strofki popieszczę,
a ty mój wers… do ust swych weź.
Bo bez rymu nie ma dymu
i ty, dobrze o tym wiesz.
Rym to coś na znak enzymu,
gdy reakcji nagłej chcesz.
Przygłucha Starucha
Stanął u jej wrót bezczelnie niedogolony.
W jednej garści bzu w bród, w drugiej smakowe balony.
Szampana schłodziła, w finezji słów się skąpała,
lewą dłonią bez chwyciła, prawą z liścia poczęstowała.
Ośmieszył się stary głuptas – źle zrozumiał „lubi bez”.
Z randki wyszła blada dupa, więc przebił gumki i dym jest.
AKT II
Scena I
Miejsce:
Redakcja po zmierzchu (zmiana oświetlenia)
Osoby:
Magnes
Poeta
Przygłucha Starucha
Redaktór
W redakcji panuje półmrok. Przygłucha Starucha zapala lampę i udaje się na zaplecze. Będzie podsłuchiwać. Magnes zabiera kapelusz poecie i próbuje przysłonić lampę. Łapie poetę za płaszcz i przysuwa go do siebie. Umieszcza nogę pomiędzy uda poety.
Magnes
Poeto! /Tfu/ (spluwa przez lewe ramię) na psa urok
daj potrzymać za pióro!
Poeta
Nie mogę, jestem spalony. Przebiłem wszystkie balony
a przecie… za stary już jestem na dziecię.
Magnes(zalotnie)
A gdzie tam proszę pana.
Nie chcesz mnie? To pisz dramat!
Chyba, że się romans kroi.
Panie Wilk, niech się pan nie boi!
Magnes
No… bądźże pan bardziej męski!
Mam tu dla wilka… dwa małe półgęski
(delikatnie eksponuje biust)
Przygłucha Starucha
(szyderczo komentuje do widowni)
Magnes przy poezji dłubie, Wilk już czai się na sznycel.
Ja gęgole! Nie wie czubek, że na pointę jest w rubryce!
Poecie zasycha w ustach, próbuje rozluźnić krawat. Oblizuje się łapczywie i zwraca się do gąski.
Poeta
Tak żeś mi zawróciła w głowie, tak żeś zmanipulowała
serce, że już więcej nic nie powiem. Tylko proszę, tylko błagam… Pokaż! Pokaż więcej…
Redaktór(razem z ciotką udaje, że ich tam nie ma, komentując po cichu)
Widzieli wilka, co rymem sypie?
Przygłucha Starucha
Lubieżnym okiem na gąskę łypie?
Może i nasza gąska młoda, ale niegłupia!
Nie takich frajerów po piórze udupia.
Redaktór wygląda z zaplecza.
Magnes
Co mi tu pan redaktor drogi zagląda w ironiczne progi?
Zaraz doniesie bratu i obsmarują mi kuper w Kurtynach
Powiatu. Albo jeszcze większa draka… przygarnie poetę
redakcja PisMacka!
Poeta nieco odważniej przystępuje do ataku zdejmując płaszcz i szelki spodni.
Poeta(rubasznym tonem)
Znudziły mnie nudne poetessy,
zbyt drogie to dla mnie ekscesy.
Jestem z krwi made in Polska.
Mnie kręci pani – ironiczna gąska.
Redaktór(szyderczo)
Dobrześ trafił jaśnie poeto jeśli chcesz igrać z tą kobietą.
Smaczna satyra w dobrym tonie i szczery kopniak tylko u niej.
Poeta
Już samo imię jak magnes działa,
no i trafiła… Amora strzała.
Redaktór
(komentuje staruszce na ucho z obrzydzeniem)
Piórka skubie, dziobek liże
chciałby być poezji bliżej.
Szyjkę pieści, wącha kuper
myśli kundel, że jest super/Tfu/ (Spluwa)
A moje odrzuciła zaloty.
Że niby „Nie teraz, głowa mi pęka.
Może jutro. Nie mam ochoty”.
Może cioteczki się lęka?
Scena II
Osoby:
Redaktór
Magnes
Redaktór (wychyla głowę z okna i woła do widowni…)
Gąski, gąski do redakcji! Zobaczycie Magnes w akcji.
Magnes(wychyla głowę z okna i woła do widowni…)
Gąski, gąski sio do domu! Nie pokażę nic nikomu!
Redaktór(litościwie)
No ej, Magnes daj popatrzeć.
Magnes
Nie patrzeć na wilka! On mnie tylko pragnie.
Scena III
Osoby:
Magnes
Poeta
Magnes rozpina sukienkę wdzięcząc się do poety szepce mu na ucho. Łapie za jego dłoń, wkłada sobie do ust.
(poecie na ucho)
Zwilż niecierpliwe palce,
by w sztuce kochania przewrócić stronicę.
Zanurkuj w średniki,
niech koronka rozkoszą szeleści.
Wejdź na mój szczyt po drabinie,
w której szczebli już nie zliczę,
gdy językiem poprawnej polszczyzny
przecinek będziesz pieścił.
(Rozchyla nogi przed poetą)
Pomiędzy wersów szyny wsuń powagą spocony intelekt
i zostań wykrzyknikiem w skropionym poezją grzesznym ciele.
Bądź pierwszym i ostatnim współautorem treści, który…
Wypełni we mnie wszystkie ukryte cud przestankowe dziury.
Wstrzel się w soczystą pointę, gdy znaki interpunkcyjne ci obce,
nadaj mi rytm i akcent zatrzymując język na kropce.
Magnes rzuca się z pocałunkiem na poetę, w pośpiechu ściągając majtki. Krzyk z widowni. Gaśnie światło. Zmiana oświetlenia. Nadchodzi świt. Magnes owinięta jest w gazetę niczym w prześcieradło leży z poetą na podłodze i palą trawkę.
Poeta (migdali się do Magnes)
A tak pomiędzy nami bez zbędnego cudzysłowu
w przytulnym nawiasie… mam ochotę… Znowu!
Po dwuznaczności wielokropka w podaniach bez liku
stworzyć nowe słowo. Tylko… postaw pióro…
raz jeszcze… na świeczniku.
Akt III
Scena I
Osoby:
Przygłucha Starucha
Magnes
Miejsce:
Redakcja „Ja gęgole!”
Jest ranek. Redakcja świeci pustkami. Przygłucha Starucha w tanecznym ruchu zamiata w redakcji. Przez okno dostrzega obiekt swoich westchnień. Rozkochana w miejscowym organiście (zagorzałym katoliku) zaczyna
marzyć o wspólnej przyszłości. Ma nadzieję, że związek z organistą odkupi jej grzechy młodości, kiedy to bywała rozwiązła, tym samym zdobywając solidne posady w miejscowych instytucjach kulturalnych. Coś tam sobie pomrukuje i podśpiewuje.
Przygłucha Starucha
„Gdybym to ja miała skrzydełka jak gąska,
poleciałabym ja za Jaśkiem do Śląska”.
Magnes słysząca śpiew przygłuchej i fałszującej ciotki wychyla głowę z kuchni redakcyjnej i odpowiada jej ironicznym śpiewem.
Magnes
Próżno ty świntuszku grzechy swe zamiatasz,
nie znajdziesz już chłopa na sparciałe lata.
Magnes znika. Załamana Przygłucha Starucha rzuca miotłę i rozkłada karty na stole. Poprawia roztrzepane włosy i mruczy do siebie pod nosem układając pasjans.
Przygłucha Starucha
Co mi tu będzie smarkula
fundowała jakiś uraz.
Już ja sobie wywróżę chłopa,
co będzie przytulał i będzie całował.
Scena II
Osoby:
Przygłucha Starucha
Syn Janusza
Do redakcji wchodzi młody mężczyzna dać ogłoszenie.
Syn Janusza
Dzień dobry, że tak pozwolę sobie skłamać.
Przygłucha Starucha
Komu chciałbyś serce złamać?
Młody mężczyzna patrzy zdezorientowany na babsko.
Niepewnie rozgląda się po redakcji.
Syn Janusza
Przepraszam, chyba pomyliłem lokale.
Przygłucha Starucha
Akwizytor? Kit pan ludziom sprzedaje?
Syn Janusza
Chciałem dać ogłoszenie do gazety,
lecz nie widzę redakcji, a burdel niestety!
Przygłucha Starucha
(rozpoznaje syna dawnego protegowanego)
Taki młody, a taki pyskaty
czekaj no, pokaż pysk.
No proszę… syn Janusza
i jaki podobny do taty!
Syn Janusza
Czyli dobrze trafiłem? Bo już się z myślami biłem.
Słyszałem, co nieco od taty o deserach spod lady.
Przygłucha Starucha
A co kochaniutki? Januszek miło mnie wspominał?
Syn Janusza
Niekoniecznie. Mówił, że z pani stara świntucha, że akt miłosny niewyszukany i podobno tylko organista jeszcze „nie pukał”.
Przygłucha Starucha mocno zirytowana postanawia wykorzystać szansę, by naciągnąć mężczyznę na parę groszy. Próbuje ukryć oburzenie i podpuszcza go.
Przygłucha Starucha
Jak będziesz słuchał durnego taty
nie będziesz szczęśliwy ani bogaty.
Spójrz jak skończył niedorajda…
Żona puściła go w samych majtach.
Syn Janusza
Aj, szkoda mi taty,
od wyborów tylko straty.
Przygłucha Starucha
Nie bądź asceta, daj parę zeta i kopsnij peta
a ci wywróżę pracę w Kulturze,
gdzie będziesz prezesem
i podróże PeKaeSem.
Syn Janusza
Wróżba? Cóż mi po niej?
Sam poszukam roboty!
Podobno przyjmują w Korbonie.
Jest też posada w Zumbilu!
Przygłucha Starucha
Chcesz być cieciem, szczylu?
Przygłucha Starucha wyciąga piersiówkę i bierze łyk. Krzywi się, po czym odkasłuje. Syn Janusza patrzy zdziwiony, że Starucha pije w pracy.
Syn Janusza
W pracy się nie pije! Wątroba po tym gnije.
Przygłucha Starucha
Człowiek nie Wielbłąd – napić się musi.
Zobaczysz synek, życie samo cię zmusi.
Popatrz tylko ilu zwolnili w Zumbilu.
Syn Janusza
I po co zaraz pluć jadem?
Będę z panią szczery – mam już posadę
w serwisie „cztery na cztery”,
ale to nie dla mnie robota.
Droga pani, nerwów szkoda!
Przygłucha Starucha
Mam znajomości w Worldparcie.
Syn Janusza
Dzwoń!
Przygłucha Starucha
Najpierw fundują wczasy w Warcie
a potem zgon.
Chyba, że chcesz namiar do BibaWpolu
– chcieli zatrudnić paru trolów.
Scena II
Osoby:
Przygłucha Starucha
Organista
Do redakcji wchodzi organista. Przygłucha Starucha w stanie upojenia. Szybko poprawia makijaż, niezgrabnie malując usta wyjeżdżając pomadką poza ich kontur. Rzuca się desperacko organiście na szyję.
Schowaj moje troski do szafy organowej. Niech rozbrzmiewa akustyka ust spragnionych pocałunków. Posadź niczym królową na kontuarze, wczytaj się w partyturę, na pięciolinii dwóch pełnych nut w mlecznym barze. Odszukaj kreskę taktu, by rozbudzić dynamikę, sprawdź zapis metrum miarą gorących szeptów. Zagraj językiem preludium, niech zapiszczy wena, odtwórz dźwięk zmysłów, łyknij… Szopena
(podaje mu piersiówkę).
Niech zatańczą marzenia splecione w ciał suicie, zaklęte w ruchu spragnionych dotyków byśmy miłością spłonęli
od żaru namiętnego w ekstazy szczycie. Niech szepty zabrzmią akordem, wzbogacą barwę ognia, wzmocnią każdy ton, każdy wspólny dźwięk. Wydobądź ze mnie skryty na dnie duszy jęk. Połączmy się w trakturze sześćdziesiąt kilka razy fugując w orgazmy. Naciśnij głębię duszy, rozbudź we mnie fantazję, uśpij moje marazmy. Trącaj moje dzwonki, ustaw miech pomiędzy wydatnymi piersiami, ścisz wyznania ton, by usłyszeć moją pieśń nad pieśniami. A teraz odwróć mnie, tak by różowe zwieńczenia się postarały i wydobyły pisk pożądania rytmicznie uderzając o manuały.
Organista
No, wie pani co? To skandal!
Przygłucha Starucha
Zaraz tam skandal – po cichu dam.
(zadziera kiecę)
Będę ci fundować wszelkie rozkosze
figle, pocałunki, wszystkiego po trosze,
a jeśli oczaruje cię flecistka któraś
i rozdupczy ci organy.
Wiedz, że spłonie miłosna partytura,
i przepadniesz w iluzji mój ukochany.
scena III
Osoby:
Redaktór
Przygłucha Starucha
Organista
Do redakcji wraca Redaktór. Widząc staruchę w stanie
upojenia i upodlenia wpada w szał.
Redaktór
no żesz qrwa, no ja gęgole! Znowu chlasz! Koniec!
Koniec mojej cierpliwości! Koniec tolerancji i koniec litości! Ja gęgole! Ja gęgole! Wezmę za łeb i wy-gęgolę!
Przygłucha Starucha (czka)
I co mi zrobisz kretynie?
Zapomniałeś, że cioteczka z protekcji słynie?
Mój kuzyn w urzędzie stołka się trzyma
Sorry… taaaki (czkając) kli – mat!
Redaktór
Przegapiłaś audycję znów? A nadawali w radio ZetFu,
że nastała do-bra zmia-na…
Przygłucha Starucha(czka)
Uff… Jak dobrze, że znam Pawła i Rafała.
I wiesz co, redaktórku? Zwalniam się sama!
Czeka mnie awans. Uwaga, czytaj –
będę zarabiać bliżej koryta.
Scena IV
Libretto nr 2 „Zespół ironicznej miłości”.
Osoby:
Przygłucha starucha
Organista
Organista bierze staruchę pod ramię i wyprowadza ją z redakcji. Próbuje odprowadzić pijaną kobietę do domu.
Przygłucha Starucha
Ja tak prędko nie wyjdę z głowy.
Nie ma mowy! Nie! Nie! Nie!
Odbiorę ci rozsądek zdrowy
– będziesz szalał całe dnie!
Bo ja, proszę… Miłego Pana
Nie jestem jedną z tych,
by zwabić mnie na sztuczki szatana
a później odstawić na strych.
Organista
Ja, miłości nie kupuję – nie mam za co…
Pani budżet mój zrujnuje – kiepsko z pracą…
Ja, miłości nie kupuję, Proszę Pani…
Kiedy wódka łeb zatruje będzie taniej!
Przygłucha Starucha
Do mnie (!) będzie prowadził węch poprzez fantazje nocy.
Ja tak prędko nie wyparuję, choć pary mam jak mało kto.
Proszę Pana… Ja nie żartuję… Zahipnotyzuję wzrok.
Organista
Ja, miłości nie kupuję – nie mam za co…
Pani budżet mój zrujnuje – kiepsko z pracą…
Ja, miłości nie kupuję, Proszę Pani…
Kiedy wódka łeb zatruje będzie taniej!
Przygłucha Starucha
Strzała Amora trafiła dziś – na tym polega miłość…
Przyjdzie nam razem przywitać świt – serce mocniej zabiło.
Choć byś nogami zapierał się i toczył ze mną boje…
Ja kocham ciebie, Ty kochasz mnie – wypijmy za paranoję!
Organista
Ja, miłości nie kupuję – nie mam za co…
Pani budżet mój rujnuje – kiepsko z pracą…
Ja, miłości nie kupuję, Proszę Pani…
Kiedy wódka łeb zatruje będzie taniej!
Przygłucha Starucha
Kiedyś zechcesz przyznać niestety, gdy będziesz miał
mnie dosyć…
Że nie znajdziesz drugiej kobiety tak uzbrojonej w fochy.
Pan nie potrafisz docenić mnie, prawdziwy z pana prostak
i można by rzec, że stary flet. Każę pana wychłostać!
…I na nic mój cały intelekt!
Koniec libretta.
Organista (do widowni)
Kobieta jest jak księżyc – różne miewa fazy. Jeśli najdzie ją ochota odsłoni mlecznej piersi sierp. A ty mężczyzno, bez obrazy – czerp z niej mdłe światło lub jeśli gardzisz spuść łeb.
AKT IV
Scena I
Miejsce:
Redakcja
Osoby:
Magnes
Redaktór
Redaktór wybiegając z redakcji i woła do Magnes…
Redaktór
Zajmij się rubryką – ja tymczasem znikam.
Ma przyjechać minister kurde-tury
Magnes
Kto?
Redaktór
Cyc z Warszafki bez matury.
Magnes
No fakt! Dziś w Wieluniu gra orkiestra na otwarcie kina.
Będzie biba, jak w sylwestra przy skrzyneczkach wina.
Scena II
Osoby:
Magnes
Poeta
Przychodzi poeta do redakcji.
Poeta
Pojedź ze mną, proszę. Tu jedynie grosze zarabiam.
Magnes
Nie chcę do Krakowa – smoka się boję.
Poeta
Co za tępa krowa – psujesz plany moje!
(Poeta wychodzi oburzony. Magnes sięga do barku i otwiera butelkę Jim Beama. Siada przy biurku, popija do lustra i łka.
Libretto nr 3 – „Jowisz”
Magnes (nuci sobie łkając i popijając)
Na sercu od krwi czerwona plama.
Przez ciebie wyglądam jak Jowisz.
Siejesz spustoszenie, wkręcasz dramat,
głupstwa pleciesz i krzywdę mi robisz.
Mówiłeś, że kochasz, że jesteś lustrem
a jednak… serce pęknięte i krwawi.
Widocznie serwujesz tylko słowa puste
– pochlebstwami miłości nie zbawisz.
Naszła mnie tęsknota straszna,
duszę skropiłam mocnym bourbonem.
Może pragnę miłości jak każda,
lecz przyznaj… jestem wrażliwsza niż one.
Magnes upija się na smutno. Jest mocno wstawiona. Zasypia. Ma sen…, gdy chce wyjść z redakcji dostrzega muzyków z orkiestry i wpada jej w oko kontrabasista.
Libretto nr 4 – „Kontrabasista poszukiwany na gwałt”
Magnes
Możesz sobie drwić z fetyszu mojego.
Szukam pana In-stru-men-tal-ne-go.
Szukam go po knajpach, bo tak mi się marzy
jazzowy klimat i… Pan z kontrabasem?
Gdy mnie odurzyła ta ciecz od szatana
dostrzegłam u drzwi kontrabas i pana…
Kontrabasista
Pani pozwoli… całuję dłonie.
Jestem Stanisław i na tym nie koniec…
Magnes
Stasiu, och Stasiu twój instrument to skarb.
Stasiek! Och, Stasiek… Bierz mnie, chwytaj i szarp.
Stasiu, och Stasiu … Pieść mnie, gryź i masuj.
Stasiek, och Stasiek…Tylko najpierw… błagam…
weź na kontrabasie… mi zagraj.
Zagraj mi Stasiu, bo tym niskim tonem
rozpalasz zmysły i sprawiasz, że płonę.
W moich zmysłach gra (kogo chcesz zapytaj)
kontrabas i pan – nie do zdarcia płyta.
Znajdź do pragnień klucz, choć będzie ci trudno.
i do ucha mr(rrr)ucz… Ech… – jara mnie to pudło!
Kontrabasista
Cóż mam powiedzieć? Niech Pani odsłoni
kawałek ucha śmiałym ruchem dłoni.
Magnes
Stasiu, och Stasiu… Twój instrument to skarb.
Stasiek! Och, Stasiek… Bierz mnie, chwytaj i szarp.
Stasiu, och Stasiu … Pieść mnie, gryź i masuj.
Stasiek, och Stasiek… Tylko najpierw… błagam…
Weź na kontrabasie… Mi zagraj!
Przekrocz skalę „g” smyczkiem swoim zwinnym.
Och Stasiu. Tak! Chcę… Jesteś taki silny!
Jesteś jak gigant dzięki tej hybrydzie.
Ty się nie migaj, niech szarpie mnie tydzień!
Niech dźwięczy w uszach nasza partytura.
W rytm mnie rozhuśtaj, drgaj we mnie jak struna.
Kontrabasista
Pani pozwoli… całuję rączki
od pani żaru dostaję gorączki.
Magnes
Stasiu, och Stasiu… Twój instrument to skarb.
Stasiek! Och, Stasiek… Bierz mnie, chwytaj i szarp.
Stasiu, och Stasiu… Pieść mnie, gryź i masuj.
Stasiek, och Stasiek… Tylko najpierw… błagam..
Weź na kontrabasie…
AKT V
Scena I
Miejsce:
Mieszkanie nad redakcją
Osoby:
Redaktór
Poeta
Wczesnym rankiem w redakcji trwa libacja alkoholowa.
Redaktór
Choć Polska to piękny kraj i literatów tu różnych naj…
Na satyrycznej mapie Polski, nie znajdziesz drugiej
gąski.
Poeta
Tylko powiedz mi przyjacielu,
dlaczego tak się uparła na Wieluń?
Redaktór(ściska poetę)
Ja gęgole! Mordo! Polej!
Redaktór dostaje wzwodu.
Poeta(spluwa)
Tfu!T rawkę wolę!
Redaktór
Adam, nie chcesz? Nie pij!
Pijak nie m szans u kobiety.
Żadnej!
Możemy omówić to jutro przy piwie
a my możemy być jeszcze szczęśliwi…
Jesteś taki ładny.
Poeta
Nie masz innych dziwek?
Scena II
Libretto nr 5 „Nie wiem„
Osoby:
Redaktór
Poeta
Magnes
Do mieszkania nad redakcją wraca równie pijana Magnes i śpiewa:
Magnes
Pretensji mam w bród i skąd nagły chłód?
No nie wiem. Naprawdę nie wiem.
Kochany, Najmilszy dlaczego milczysz?
Palą jak ogień twe oczy wrogie
ze wszystkich stron. I na co ta złość?
Doprawdy nie wiem!
Gdy patrzę w okno dostrzegam samotność
i wspomnień lustro, i że tu pusto
strasznie bez Ciebie. Skończyło się? Nie wiem!
Przyznam: – no cóż? To koniec i już!
Nie łataj mną dziur, nie ściągaj mnie z chmur.
Jak chcesz to mnie rzuć. Albo nie… Już sama nie wiem.
Jak chcesz to bierz. Gorzej jak nie.
I sieję znów dramat, bo nie wiem już sama
i pytasz mnie czy kocham Cię? Nie wiem…
I znów jestem zła o słowa te dwa
i w uszach mi brzmi, i w snach znowu Ty.
A może by tak bez Ciebie…W tym niebie? Nie wiem!
Już idź sobie precz! Nie cofnę się. Wiesz?
No chyba, że… No chyba, że… Nie wiem!
Koniec libretta.
Pijany Redaktór zakochany w poecie strzela do
Magnes.Ta upada. Trzyma się za prawe ramię.
Poeta(krzyczy na Redaktóra szarpiąc go za ramiona)
Nieee! Ty, pedale! Precz!
Nie pokazuj mi się więcej!
Magnes (zaskoczona)
Wstecz!
Jesteś pedałem? To dlatego…
Nie trafiłeś w moje serce.
Poeta mdleje.
Kurtyna.