Zaczynam rozumieć, co znaczy

– wchodzić w trzeci wiek.

Nasi rodzice dziecinnieją na starość.

Zamiast antydepresantów na sen

łykają bajki, które im opowiadam.

Jeszcze wczoraj chowali nas pod kloszem

przed wszechzłem tego świata

czuwając nad snem i rytmicznym oddechem.

Dziś panicznie uciekają przed widmem śmierci

i jej ostrzem prawdy

kurczowo trzymając się życia.

Truchleją przed demonami przeszłości

zasłaniając się nami.

Toczą walkę z wiatrakami,

odbudowują prowizoryczny pomost,

odgrzewają familiarne obiadki.

Nie zawsze chcemy realizować ich ambicje

ale przynajmniej próbujemy

naprawić błędy,

które nas dotknęły.