W odległych galaktykach gwiazd,
za karę, przez głupie niedopatrzenie
skazano mnie na ogromny strach
wysyłając moją duszę na Ziemię.

W uszach wciąż słyszę ambicji głos.
Powtarza bez przerwy: – jaśniej, świeć jaśniej.
Kiedy nie mogę. Jestem za mgłą.
Bateria mi pada. Mój blask tu gaśnie.

Namawiają do wolności
ludzie duchem zniewoleni.
Życie jest tu prymitywne,
kiepsko czuje się na Ziemi.
Zbyt szybko obraca się świat,
Zbyt łatwo za pieniądzem gna…

Rozmawiam już tylko ze sobą.
Kolejne narodowe starcie, boje.
Nikt już nie mówi o miłości
Jeszcze im mało klęsk, śmierci i wojen.

Może ktoś powie, dlaczego świat
czas na bezsensowne kłótnie wciąż trwoni?
Dlaczego ludzie zapomnieli, co to czuły gest,
zwykły dotyk dłoni?